Wywiad z Marcinem "Borkiem" Borkowskim.

Marcin Borkowski
Marcin Borkowski.

Mija właśnie dziesięć lat od upadku Spółdzielni Bajtek i czasopisma Top Secret. Wydawnictwa, którego mój rozmówca był wieloletnim współpracownikiem oraz pisma, którego był przez ponad cztery lata redaktorem naczelnym (drugim i ostatnim).

Marcin Borkowski w 1986 roku (czyli również obchodzimy okrągłą rocznicę) stworzył grę tekstowo-przygodową na komputer ZX Spectrum zatytułowaną Puszka Pandory. Była to - prawdopodobnie - pierwsza gra komputerowa z prawdziwego zdarzenia stworzona i wydana w naszym kraju.

W 1988 roku rozpoczął współpracę z miesięcznikiem Bajtek, a na początku 1990 roku został szefem nowo utworzonego Klanu IBM-a w tym piśmie. W tym samym czasie, w wyniku likwidacji Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej Prasa-Książka-Ruch, redakcja Bajtka założyła własną spółdzielnię i rozpoczęła wydawanie kolejnych tytułów, m.in. magazynu o grach komputerowych Top Secret.

Gdy wiosną 1992 roku z Top Secretu odeszła cała redakcja i współpracownicy, Marcinowi Borkowskiemu powierzono funkcję redaktora naczelnego. Nowy zespół redakcyjny ("Zepsół") w latach 92-96 tworzył pismo, które - wypracowawszy swój niepowtarzalny styl - jeszcze przed swoim upadkiem stało się żywą legendą. Pod koniec 1996 roku Spółdzielnia ogłosiła upadłość, a Top Secret przestał się ukazywać. Od lipca 1994 do grudnia 1999 roku Borek prowadził Top Secret BBS - Bulletin Board System należący do sieci Fidonet. Tłumaczył instrukcje do tytułów wydawanych przez MarkSoft (m.in. seria Battles of...) oraz przygotowywał lokalizacje gier (np. Ancient Conquest). Od 1997 roku publikował swoje przemyślenia w cyklu któtkich felietonów pod tytułem "Widziane z Zacisza - Naczelny w st. spoczynku" w magazynie Gambler (redagowanym przez byłego podwładnego z redakcji Top Secret - Aleksego Uchańskiego). Tak było do końca 1999 roku, kiedy to Gambler podzielił los Top Secretu.

Marcin Borkowski jest autorem programów do terapii pedagogicznej i diagnozy dysleksji (m.in. programu Dyslektyk 2) oraz narzędzi dla chemików (ChemBuddy).

Wywiad powstał w oparciu o prywatną korespondencję mailową (wrzesień 2006).

Puszka Pandory.

Galu:

Skąd pomysł na stworzenie gry, nie licząc oczywiście zamiłowania do literatury S-F i komputerów?

Puszka Pandory
Puszka Pandory (ZX Spectrum).
M. Borkowski:

Już sobie odpowiedziałeś. Energia mnie rozpierała, coś z nią trzeba było zrobić. Było takie opowiadanie Głowa Kasandry, od niego się zaczęło, z tym, że o ile dobrze pamiętam, jak pisałem Puszkę nie znałem całej Głowy - tylko jakiś fragment, opublikowany wcześniej. Ale może coś mi się poplątało, parę lat już minęło.

Z tym, że tak naprawdę to się chyba zaczęło od pomysłu w jaki sposób można poddać tekst kompresji zapamiętując na jednym bajcie nie jeden znak, tylko więcej znaków - nawet to potem opisałem w Bajtku. W sumie to chyba cała Puszka Pandory to był interfejs do tej kompresji tekstu :)

Galu:

Czy był to Twój pierwszy i ostatni projekt tego typu? Ile czasu zajęło jego ukończenie?

M. Borkowski:

Pierwszy i ostatni. Wakacje.

Galu:

W jakim języku i przy użyciu jakich narzędzi tworzyłeś grę?

M. Borkowski:

Kod maszynowy od początku do końca, narzędzi prawie nie miałem, poza jakimś asemblerem którego nazwy nie pomnę i jakimś bardzo podstawowym programem graficznym. Wszystko co było potrzebne do przygotowywania danych, robiłem w Basicu.

 "W kilkadziesiąt lat po trzeciej wojnie światowej, która spustoszyła świat, pozostali przy życiu ludzie zebrali się na kontynencie Ameryki Południowej, by na jej wschodnim wybrzeżu założyć Miasto. Mieli w nim zacząć od nowa tworzyć cywilizację, zniszczoną przed laty w ciągu kilku niespełna dni. Miasto rosło, z wolna zagarniając coraz to nowe tereny wydzierane gęstej roślinności. Jednak mimo pozornego szczęścia jego mieszkańcy nie spali spokojnie po nocach.
Przeszkadzała im w tym przepowiednia, pochodząca niewiadomo skąd, znana już przed wojną. Mówiła ona, że rząd któregoś z małych państw kazał na jednej z wysp Oceanu Spokojnego wybudować system rakietowy, przeznaczony do zniszczenia wszystkiego tego co przetrwa nieuniknioną wojnę atomową. W wiele lat po konflikcie miała stamtąd wystartować rakieta, wyposażona w urządzenia które pozwolą jej odnaleźć pozostałych przy życiu ludzi i unicestwić ich. Nazwano ją Puszką Pandory."
Galu:

W 1987 roku zamieściłeś ogłoszenie w Bajtku. Ile osób na nie odpowiedziało? Jak wyglądało owo "oryginalne" wydanie?

Puszka Pandory
Ogłoszenie zamieszczone w Bajtku (lipiec 1987).
M. Borkowski:

Chyba nie ja ogłosiłem, tylko tacy ludzie którzy Puszkę ode mnie kupili. To było takich dwóch gości z Ochoty, nie pamiętam już jak się nazywali. W tamtych czasach mnożyły się "wypożyczalnie" softu - czyste piractwo to było tak naprawdę. Oni mieli trochę ambicji, że nie tylko będą "wypożyczać", ale i wydadzą coś oryginalnego. Wydaje mi się - ale mogę się mylić - że rozprowadzali nie tylko moją Puszkę, ale i jakąś inną przygodówkę - Hibernatus, czy coś w tym stylu. Ale to już było tak dawno, że kompletnie nie pamiętam.

W czasach kiedy prowadziłem BBS i byłem węzłem Fido, jeden z moich punktów (chyba Danvis mu było) był fanem Spectrum. Wziął ode mnie kilka ostatnich sztuk Puszki (czytaj: kaset, z okładką zrobioną tuszem przez kumpla, studenta architektury - zresztą może to jego małżonka narysowała, studiowali i pracowali razem, więc jak to tam oni zrobili między sobą to nie wiem; potem tęże okłądkę na ksero odbiła w pracy p. Danusia, sąsiadka - bo to były czasy, kiedy ksero to nie było tak jak dziś, hop i światło) i przerzucił Puszkę na peceta, pod któryś emulator :)

Bajtek.

Trójwymiarowe wykresy.
Artykuł opublikowany w Bajtku (sierpień 1988).
Galu:

Czy możesz powiedzieć coś o początkach swojej pracy w Bajtku?

M. Borkowski:

W 1986 wymyśliłem, jak narysować trójwymiarowy wykres z zasłanianiem. Rok 1987 spędziłem w wojsku i tam z nudów opisałem swój pomysł. W 1988 przyniosłem go do redakcji, wziął go Grzesiek Onichimowski, dał do przeczytania Wojtkowi Zientarze. Ja oczywiście stałem na środku redakcji jak ta pipa grochowa i czekałem na wyrok. W końcu Zientara powiedział, że może być. Tak się zaczęło. Na początku byłem luźnym współpracownikiem. Kiedy zacząłem formalnie pracować w Bajtku, nie pamiętam.

Galu:

Czy praca dla Spółdzielni wiązała się z tzw. "satysfakcją finansową"?

M. Borkowski:

Całkiem znośnie było, chociaż byliśmy młodzi i mało wymagający, maluch i wakacje na Mazurach to było wszystko czego nam było do szczęścia potrzeba :)

Top Secret.

Top Secret 10
Top Secret 10
Galu:

Redaktorem naczelnym TSu zostałeś w dosyć specyficznych okolicznościach. O ile przyczyn rozstania poprzedniego składu redakcyjnego z wydawnictwem można było się domyślać, mnie wciąż ciekawi kilka spraw: Np. ta - może mało istotna - TS9 ukazał się w nowej szacie graficznej, przygotowanej przez Waldemara Nowaka; debiutujący w marcu 1993 roku Secret Service miał praktycznie identyczny layout co TS9. Szata graficzna TSu od numeru 10-tego zmieniła się - pamiętasz może, co było powodem takiej decyzji?

M. Borkowski:

Marcin i Nowak jak odchodzili zabrali ze sobą wszystko, więc zaczynaliśmy komletnie od zera. To między innymi oznaczało zupełnie nowego grafika. Kto nie pracował w gazecie nie wie, co to znaczy próbować wcisnąć nowego grafika w stary layout :) Zwłaszcza, że Małgosia był graficzką z zupełnie innej szkoły, spokojniejszej i bardziej wysmakowanej.

To zresztą były bardzo pionierskie czasy, raczkującego DTP.

 Za ojca Top Secretu należy uznać Marcina "Martineza" Przasnyskiego, od 1986 roku redagującego strony o grach czasopiśmie Bajtek. Sporadycznie ukazywały się specjalne wydania Bajtka - "tylko dla graczy", a jesienią 1990 roku wydawnictwo rozpoczęło wydawanie dwumiesięcznika. Tak narodził się Top Secret, pierwszy ogólnopolski magazyn o grach komputerowych. Po wydaniu 9 numerów cały zespół redakcyjny (w tym Martinez - redaktor naczelny - i odpowiedzialny za szatę graficzną sekretarz redkacji Waldemar "Pegaz Ass" Nowak) zakończył współpracę z dotychczasowym wydawcą (Spółdzelnia Bajtek) i rozpoczął pracę nad nowym magazynem o grach. Pojawił się on w kioskach pod nazwą Secret Service i wydawany był od marca 1993 do listopada 2001 roku. Ale Top Secret przetrwał. Nowym redaktorem naczelnym został Marcin Borkowski, któremu udało się nakierować pismo na nowe tory - pojawiły się przygotowywane "z jajem" działy: "Pole do popisu", komiks, odpowiedzi na listy czytelników oraz cykl opowiadań "Piwem i mieczem". W Top Secrecie swoje medialne kariery zaczynali m.in. Aleksy Uchański (późniejszy red. nacz. Gamblera, a obecnie m.in. miesięcznika Komputer Świat Gry) oraz Emil Leszczyński (twórca kultowego programu TV o grach "Escape"). Bankructwo wydawnictwa jesienią 1996 roku przypieczętowało los pisma, przy czym los już od pewnego czasu im nie sprzyjał. W 2002 roku wydawnictwo Axel Springer podjęło się nieudanej próby reaktywacji Top Secretu - ukazały się zaledwie trzy pełne numery.
Galu:

A propos szaty graficznej - czy to prawda, że Bajtek i TS rzeczywiście były do 1991 roku składane "tradycyjną" metodą, bez użycia komputerów?

M. Borkowski:

Tak.

Galu:

Czy od początku było dla was jasne, że wasi byli współpracownicy zabiorą się za tworzenie konkurencyjnego pisma? A w zasadzie - że zaczną wydawać bezpośrednią kontynuację pierwszego TSa ale już na własny rachunek?

M. Borkowski:

Jasne o tyle o ile. Wiadomo było, że chcą, ale czy uda im się zgromadzić kapitał, to już nie było takie oczywiste. Bajtek (jako samodzielna spółdzielnia) zaczynał przy pierwszym zachłyśnięciu się kapitalizmem, kiedy Marcin Przasnyski odszedł, banki miały już za sobą kilka spektakularnych wpadek i nie były takie chętne do dawania kredytów.

Galu:

W TS10, odpowiedzi w rubryce Listy - myślę, że nie pomylę się jeśli powiem że były one pisane przez Ciebie - podpisane były pseudonimami: Prof. Dżemik, Kopalny czy Brat Marcin. Czy był to żart, który zaczął żyć własnym życiem, czy próba tuszowania "braków kadrowych" w redakcji?


M. Borkowski:

Żart. Pierwszą odpowiedź podpisałem Naczelny, bo w końcu byłem redaktorem naczelnym. Pod drugą odpowiedzią podpisałem się Kopalny, jako niby biologiczne przeciwstawienie naczelnego kopalnemu. Potem coś było nie tak z ortografią/przecinkami/gramatyką, a w telewizji leciał program Miodka - natenczas docenta. Stąd profesor Dżemik. Brat Marcin pojawił się zupełnie osobno, tak na mnie mówiła część zespołu Spóldzielni która była na przebieranym Sylwestrze (chyba 91/92) - wystąpiłem tam w habicie.

Galu:

...a Marek Ciężarek recenzujący Borek Utilities w Bajtku? (Borek Utilities to napisany przez Marcina program służący do odczytu dyskietek ZX Spectrum pod systemem MS DOS)

M. Borkowski:

Pisałem też ja, ale Marek Ciężarek to postać autentyczna - siedziałem z nim w ławce w pierwszej klasie podstawówki. Może zresztą w drugiej też, potem się gdzieś przeprowadził i zmienił szkołę. Ale nazywał się fajnie, więc mi został w pamięci.

Galu:

Od pewnego momentu (początek 1994 roku) obowiązki sekretarza redakcji przejął Emil Leszczyński, przestałeś pisać "wstępniaki". Dlaczego?

M. Borkowski:

Z lenistwa. A właściwie to chyba było tak, że pojechałem na urlop, ktoś musiał napisać wstępniaka za mnie, bo mnie nie było. I tak już zostało.

A to że Leszczyński został sekretarzem redakcji - ktoś musiał wziąć na siebie część roboty, jednoosobowo to było nie do ogarnięcia. On był pod ręką, pomagał w redagowaniu, był dość naturalnym kandydatem.

W stanie spoczynku.

Galu:

Czy zdarzają się jeszcze spotkania w gronie dawnych pracowników Spółdzielni? Czy utrzymujesz kontakty z osobami z redakcji?

Prenumerata.

M. Borkowski:

Z Haszakiem widuję się dość często, z Gawronem też, jestem w kontakcie z Robertem Magdziakiem. Przez długi czas byłem w bliskim kontakcie z Dobrochną, ale doszło do towarzyskiego trzęsienia ziemi i się przerwało. Szczegółów nie będzie, zresztą ja nie byłem stroną tego co się wydarzyło, znalazłem się tylko w strefie rażenia. Rzadko bywam w odpowiednich miejscach, ale czasem widuję się z Martinezem, Alexem, Łukaszem Czekajewskim. Niedawno widziałem jeszcze Wojtka Jabłońskiego - postać o tyle istotną, że to on tworzył nasze komiksy. Ale zupełnie nam się drogi rozeszły, więc trudno mi go zaliczać do grona osób które "widuję".

Galu:

W 2002 roku Alex z Martinezem pod nazwą Top Secret zaczęli tworzyć nowe pismo o grach na PC będące odpowiedzią koncernu Axel Springer na wydawany przez Bauera CD Action. Jak oceniłbyś tę inicjatywę - w kontekście wykorzystania legendarnej i bliskiej Twojemu sercu "marki", ale także w kategorii - dobre czy złe pismo? Czy miałeś w tamtym czasie kontakt z twórcami "nowego TSa", czy ktoś zaproponował Tobie np. kontynuowanie cyklu "Widziane z Zacisza" w tym piśmie?

M. Borkowski:

Martinez miał moje pełne poparcie żeby spróbować i pełne moralne prawo do tej próby - TS był w końcu jego dzieckiem, ja byłem tylko przybranym ojcem. O pisaniu nie było mowy, co mnie specjalnie nie dziwiło - byłem coraz dalej od rynku, zajmowałem się zupełnie innymi sprawami, trudno mi było pisać o grach i światku; to zresztą widać w felietonach w Gamblerze. Podejrzewam, że gdyby Gambler nie został zamknięty, Alex podziękowałby mi za współpracę.

Mi się ten TS podobał, ale nie zdążył się dotrzeć z czytelnikami a już zrezygnowano z wydawania. Na mój rozum po trzech numerach to za wcześnie na podejmowanie takiej decyzji. Sześć to dobra liczba.

 W artykule inaugurującym Klan IBM (dział poświęcony wyłącznie komputerom PC, wówczas jeszcze określonych mianem "IBM-ów") w Bajtku (styczeń 1990), Marcin Borkowski opisywał historię swoich kontaktów z komputerami: "Z mikrokomputerami mam do czynienia od sześciu lat. W 1984 roku korzystałem w pracowni uniwersyteckiej z Neptuna - ośmiobitowca z interpreterem Basic-a. W rok później dorobiłem się ZX 81, a po kilku miesiącach Spectrum. W 1988 roku siadłem do pracy przy IBM PC - najpierw XT, potem AT, a od stycznia korzystam z Super AT - komputera opartego na procesorze 80386."
Galu:

Znajdujesz dzisiaj czas na granie?

M. Borkowski:

Prawie nie gram, a jak już, to najczęście w starocie. Ostatnio grałem w Jagged Alliance 2 i Unreala. Dojrzewam do tego, żeby poszukać czegoś nowego, ale trochę się boję, że wsiąknę na za długo ;)

Galu:

Na koniec spytam, czy autorstwo "Puszki Pandory" oraz praca w Bajtku i TSie są dzisiaj dla Ciebie powodem do dumy?

M. Borkowski:

Duma to mocne słowo. Puszka to w sumie duperel, gdybym nie pracował w Bajtku i nie miał okazji o niej kilka razy napisać, pewnie nikt by o niej nie wiedział. A Bajtek i TS mają na pewno swoje miejsce w historii polskiej prasy komputerowej, myślę, że ja też paru osób czegoś nauczyłem. Na pewno nie żałuję tego czasu i nie wstydzę się tego co robiłem, ale zaraz duma... Żeby być z czegoś dumnym, to najpierw trzeba coś osiągnąć, a ja po prostu odwaliłem jakiś kawałek roboty, w dodatku nie za duży, bo z natury leniwy jestem.


Jako uzupełnienie :