Wielka Afera Mięsa Armatniego.
Chciałem, żeby teksty publikowane na tej stronie zainteresowały nie tylko zatwardziałych pasjonatów gier. Zrozumiałem, że nie wystarczy że artykuł jest śmieszny (Ten Greatest Moments In Gaming) i mądry (Zemsta Montezumy) - musi jeszcze zawierać szokujące treści! Niby parę informacji o Montezumie można określić jako szkokujące, ale widocznie zbyt mało. Postanowiłem napisać o jakiejś grubej aferze z grami wideo w tle albo nawet na pierwszym planie.
Po przejrzeniu dostępnych w sieci materiałów nt. afery Żelazo, Afery FOZZ (zwana także Matką Wszystkich Afer), afery alkoholowej, afery ArtB, afery barażowej (chyba jedynej z wyżej wymienionych, której nie zmajstrowały służby specjalne lub ich byli oficerowie), afery Laboratorium Frakcjonowania Osocza, afery starachowickiej i afery Rywina, doszedłem do wniosku że w takich "mainstreamowych" aferach niczego o grach nie znajdę, co przyjąłem ze smutkiem. Oczywiście długo nie musiałem szukać żeby natrafić na afery dotyczące gier samych w sobie, jak np. niedawna zadyma z grą Codename: Panzers (rozdmuchana do granic absurdu), w której - pech chciał - pojawiał się propagandowy tekst o tym, że III Rzesza wchodzi na teren Rzeczpospolitej w odpowiedzi za stanowiące wypowiedzenie wojny naruszenie granicy przez Polaków. Albo afera z grą Hooligans, w którą dzieci i młodzież grają, a potem robią ustawki w lesie! Szybko doszedłem do wniosku, że dobrze zrobię jeśli ucieknę od polskiego piekiełka i wybiorę się za tak zwaną "zagranicę".
Mieliśmy niedawno aferę okładkową z pismem (moim zdaniem w obecnej inkarnacji nędznym) Machina. To, co w wydaniu Machiny uważam za zagranie poniżej przysłowiowego bena i działanie pozbawione elementarnego wyczucia, nie było jednak pierwszym podobnym przypadkiem na świecie. Angole podobną historię przerabiali w 1993 roku przy okazji premiery gry Cannon Fodder (warto dodać: gry mocno jajcarskiej), w której autorzy postanowili wykorzystać symbol poległych w Obu Wojnach Światowych. Pismo Amiga Power ów symbol wrzuciło na swoją okładkę. Myślę, że bez tej okładki nie byłoby aż tak dużego zamieszania, ale oczywiście okładki by nie było gdyby nie gra...
Makówka.
Brukowy tygodnik dziennik Daily Star w wydaniu z 26 października 1993 roku zamieścił artykuł pióra Jonathana Guy’a zatytułowany „Poppy game insult to our war dead” („Gra z makiem obrazą ofiar wojny”):
Brytyjscy kombatanci nazwali skandalem użycie symbolu Dnia Pamięci w nowej grze komputerowej, Cannon Fodder („mięso armatnie”). Gra, o której mówi się że może stać się tegorocznym bestsellerem, zadebiutuje na pokazie w hali Olimpii w Londynie, trwającym od 11 do 14 listopada – w Dniu Pamięci. Autorzy, firma Sensible Software, mówią: „Wojna nigdy nie była tak zabawna”. Charakterystyczny symbol główki maku znaleźć można w samej grze i na okładce popularnego pisma – Amiga Power, które ukazało się w rocznicę zakończenia wojny. Dowództwo British Legion i członkowie parlamentu określili całą sytuację jako oburzającą. Rzecznik British Legion, Dennis York, wyraził się tymi słowami: „To będzie obraza uczuć milionów ludzi, wciąż pamiętających ogrom poświęcenia ze strony ich najbliższych”. Według przedstawiciela partii liberalnych demokratów, Menziesa Campbella „to oburzające, że symbol Dnia Pamięci może zostać użyty w taki sposób”.
Komentarz brzmiał następująco:
Mak jest świętym symbolem pamięci o mężczyznach i kobietach, którzy oddali swoje życie w obu wojnach światowych. Wielkim obrzydzeniem musi napawać wykorzystanie tego symbolu w celu promowania bestialskiej gry komputerowej. Wydawcy twierdzą, że kwiat maku została zamieszczona po to, by „przypominać klientom, że wojna to nie żart”. To wyjątkowa hipokryzja. Twórcy gier komputerowych ścigają się w gloryfikowaniu wojny i nienawiści. Skąd mają czelność używać tego symbolu by zakłamywać prawdę. Nie kupujcie tej haniebnej gry.
W dyskusję zaangażowana została część brytyjskich mediów i chociaż nie był to pierwszy przypadek, gdy gry wideo stawały się przyczynkiem do ogólnonarodowej debaty na temat upadku społeczeństwa i standardów moralnych w życiu publicznym (wcześniej przerabiano m.in. temat gry Mortal Kombat i nastolatków wykonujących fatality na nielubianym koledze) to tym razem sprawa wykraczała poza ramy przemocy szkolnej czy patologii innego rodzaju, dotykając bezpośrednio polityki, mniej lub bardziej bieżącej.
Ostatecznie gra wylądowała na sklepowych półkach ze zmienioną okładką. Okładkę czasopisma dostępnego w kioskach także postanowiono wymieniać w ramach zorganizowanej akcji. Ale nie był to koniec kontrowersji.
Jeden z redaktorów Amiga Power, Stuart Campbell, napisał bowiem: ”Stuart chciałby tylko powiedzieć – “Starzy żołnierze? Życzę im wszystkim śmierci ”. To wywołało burzę. 26-letni wówczas Campbell odwiedzony przez dziennikarza Daily Star mówił: „To mogło zabrzmieć niedelikatnie, ale czy nie będę już nigdy upoważniony do wyrażania swoich opinii?”. Daily Star relacjonował: Rozwścieczony rzecznik British Legion Dennis York grzmiał: „Dobry Boże! Gdyby nie ci starzy żołnierze, którzy walczyli podczas wojny, mogło by go tu dzisiaj nie być." Dyrektor wydawniczy Greg Ingham przyznał, że zamieszczenie komentarza Campbell’a było “pożałowania godną pomyłką”. Dodał: „Chciałbym przeprosić Royal British Legion i każdego, kto poczuł się dotknięty”.
Na łamach Amiga Power Campbell był bardziej wylewny: Wolność słowa, tak? Miejmy nadzieję, że nikt nie zada sobie trudu umierać za nią, lub coś w tym rodzaju. Zamieszanie wokół Cannon Fodder wynikało z jednej z naszych mniej przyjemnych cech narodowych - reagowania całkowicie odruchowo, bez względu na fakty. Fakty są takie, że Cannon Fodder był w temacie gier komputerowych prawdopodobnie najbardziej subtelnym przedstawieniem problemu wojny. Począwszy od indywidualnie nazywanych żołnierzy spoczywających w grobach i odznaczeń po każdym ukończonym poziomie, aż po refleksyjną wymowę samego tytułu. Paradoksalnie, jest to jedyna gra jaką sobie przypominam, która traktuje żołnierzy jako coś więcej niż tylko mięso armatnie. Szkoda, że nikt nie był łaskaw tego zauważyć, nawet pomimo pomocy ze strony instrukcji do gry.
16 strona instrukcji do gry zawiera bowiem taką przestrogę: A tak poważnie - nie próbujcie tego w domu, dzieciaki, bo wojna nie jest grą - wojna, tak jak to Cannon Fodder pokazuje na swój własny, zakręcony sposób, jest bezsensownym marnowaniem ludzkich zasobów i życia żołnierzy. Wierzymy, że nie będziesz miał okazji się o tym przekonać w ten mniej przyjemny sposób.
Niniejsza gra nie została w żaden sposób zaaprobowana przez Royal British Legion.
Tymi słowami witał gracza Cannon Fodder. Trzy sekundy później mogliśmy oglądać planszę tytułową przedstawiającą kwiat maku, a następnie efektowną (jak „na tamte czasy”) introdukcję, składającą się z szeregu digitalizowanych fotografii przedstawiających twórców gry pozujących na poligonie w strojach British Legion. Wszystko w rytm wesołego reggaepodobnego utworu skomponowanego przez Jona Hare i zrealizowanego wspólnie z Richardem Josephem. W warstwie lirycznej przedstawia się on następująco:
War - never been so much fun. War - never been so much fun. War - never been so much fun. War - never been so much fun. Go up to your brother, Kill him with your gun. Leave him dying in his uniform, Dying in the sun. War! |
Wojna – nigdy nie była tak zabawna.
Wojna – nigdy nie była tak zabawna. Wojna – nigdy nie była tak zabawna. Wojna – nigdy nie była tak zabawna. Podejdź do swego brata, Zabij go ze swojej broni. Zostaw go umierającego w mundurze, Umierającego na słońcu. Wojna! |
Utwór ten w formacie MOD można pobrać stąd (181kb). Intro można obejrzeć bez uruchamiania gry na przykład na Google Video. Bardzo ciekawy i pewnie mniej znany jest fakt istnienia "teledysku" nakręconego podczas przygotowywania materiałów wykorzystanych w intro. Również można obejrzeć go na Google Video. W końcu - absolutny hit - Jon Hare razem z chłopakami z zespołu Press Play On Tape wykonuje utwór tytułowy przy użyciu kontrolerów do gier (nagranie pochodzi z zeszłego roku)!
Mięso Armatnie.
Nie byłoby tego artykułu, gdyby nie fakt że Cannon Fodder jest grą wybitną. Z pewnością jest to ścisła czołówka oprogramowania rozrywkowego na Amigę. Gra doczekała się konwersji na "wszystko co się rusza", łącznie z GameBoy'em Color i telefonami komórkowymi, ale oczywiście jedyną słuszną jest wersja na Amigę.
Cannon Fodder to – poza niezłą oprawą audiowizualną, bardzo wysoką grywalnością i dużą dawką przemocy (ale raczej tzw. "cartoon violence") – także masa świeżych patentów odnoszących się do gameplayu. Mamy tutaj możliwość wykorzystania pojazdów, zarówno lądowych, wodnych, jak i powietrznych. Sterowanie przy pomocy myszki jest intuicyjne i wygodne. 72 "plansze" to wystarczająco dużo by spędzić nad grą kilkanaście godzin, a jednocześnie są one na tyle dobrze pomyślane i różnorodne, że nie sposób się przez ten czas nudzić.
Ciekawym pomysłem było zdobywanie doświadczenia przez kierowanych przez nas żołnierzy – doświadczenie to wyrażane jest poprzez stopień wojskowy danego osobnika (żołnierz z najwyższym stopniem zawsze zostaje dowódcą oddziału), a bezpośrednio przekłada się na takie parametry jak szybkość poruszania się, celność oraz zasięg strzału. System ten wymusza na graczu większe skupienie podczas gry i - nie da się ukryć - wytwarza pewien rodzaj odpowiedzialności za sterowanych przez nas żołnierzy. Każdy wcielany do wojska młodzieniec posiada oczywiście swoje imię, żołnierze których dostajemy na samym początku noszą ksywki autorów gry.
Nominalnie Cannon Fodder jest grą zręcznościową, aczkolwiek próbowano – według mnie niezbyt słusznie – klasyfikować ją do gatunku gier strategicznych, a dokładnie do rodzącego się wówczas gatunku „lekkich” taktycznych strategii czasu rzeczywistego. W Cannon Fodder oczywiście nie ma zarządzania zasobami charakterystycznego dla gier RTS, ale jednak pewien pierwiastek strategiczny można tu odnaleźć. Jesteśmy w stanie wydzielać pododdziały, możemy także ustawiać szyk, w jakim poruszać mają się kierowani przez nas żołnierze. Takie gry, jak np. Syndicate (1993) czy Commandos (1998), nawet dosyć zbliżone pod względem gameplayu do Cannon Fodder’a, także zdarzało się szufladkować jako gry strategiczne. Dlatego pomimo mojego szczerego przekonania o tym, że Cannon Fodder to „arcade pełną gębą”, nie będę oburzał się gdy ktoś stwierdzi, że jednak są tam jakieś elementy strategii.
Jaja.
Wspomniałem wcześniej, że gra jest "jajcarska"? Pomiędzy misjami przenosimy się nad wzgórze, które jest tłem dla scenki rodzajowej pod tytułem "wojskowa komisja uzupełnień". Wciąż nadciągają nowi rekruci (jak śpiewał Kazik Staszewski w Piosence Trepa: "Lubię poranki gdy bramy otwierają / Biegnie do zmielenia tłum całą zgrają"), których możemy w każdej chwili rzucić na front. Każdy zabity żołnierz zostawia ślad w postaci nagrobka - okazałego w zależności od stopnia wojskowego. U góry ekranu widzimy podsumowanie naszych dotychczasowych starć w postaci wyniku Gospodarze: Goście. Gośćmi są oczywiście Twoi żołnierze.
Kultowy motyw to sytuacja w której jeden z naszych żołnierzy zostaje śmiertelnie postrzelony, ale zamiast natychmiast odejść w zaświaty wije się w konwulsjach. Przeciwnicy zwykle nie trudzą się wykańczaniem takich beznadziejnych przypadków, więc "brudna robota" musi zostać wykonana przez kolegę z drużyny.
Cel misji starano się formułować jak najbardziej zwięźle. „Zabij wszystkich wrogów" oraz ”Zabij wszystkich wrogów i zniszcz wszystkie budynki” to rozkazy, których wypełnianiem zajmować będziemy się podczas gry w Cannon Fodder. Ani w samej grze, ani w instrukcji do niej nie znajdziemy żadnej informacji, która mogłaby zasugerować, kto owym wrogiem jest. Wojna nigdy nie była tak zabawna.
Zakończenie.
Magazyn Amiga Power zakończył swoją działalność w 1996 roku. Daily Star wychodzi do dzisiaj (7 razy w tygodniu). Druga część Cannon Fodder, wydana w 1994 roku, nie wzbudziła już kontrowersji - okazała się też wyraźnie słabsza od części pierwszej. Sensible Software wchłonięte zostało przez Codemasters. Ich ultraskandalizujący projekt Sex n Drugs n Rock n Roll nie zdołał się zmaterializować. Jon Hare kilka lat temu przebąkiwał coś o trzeciej części Cannon Fodder na Playstation 2, ale również nic z tego nie wyszło (źródło tej sensacyjnej informacji: Google Video - krótki "dokument" o Cannon Fodder).